4.19.2010

Dziwne dni

Ostatnio jest jakoś hałaśliwie.
Codzienność zawibrowała i pękła w najsłabszych miejscach. Dziwne, lecz z dawna oczekiwane niesnaski w pracy, drobne rysy i zmarszczki w domu, grzmoty i błyskawice na świecie. Wszysko jakieś gwałtowne, niespokojne, rozedrgane. Powietrze jest także jakieś dziwnie przygaszone.
Mój kolega z pracy, który żywo interesuje się astrologią, pewnie miałby coś do powiedzenia z sprawie wpływu gwiazd czy innych ciał niebieskich na nasze życie, ale go nie pytam, bo po pierwsze nie rozumiem tych astrologicznych określeń, a po drugie nie bardzo wierzę w to, że Mars czy Wenus w jakim specjalnym układzie mogły mieć wpływ na moją kłótnię z koleżanką z pracy w zeszłym tygodniu.
Może dlatego w moich hand made'owych dziełach zapanowały zgaszone kolory. Jeśli róż to pudrowy, jeśli szarość, to z perłowym połyskiem.



I koronki, koronki, koronki. Dziwnie często myślę o czasie fin de siècle. O wyblakłych pocztówkach, o kobietach z rozmarzonymi twarzmi patrzącymi poza kadr, o zasuszonych, kruszących się między stronami pamiętników kwiatach. W powietrzu czuję zapach starych perfum o wyraźnie orientalnej nucie.
Dziwny czas.





Ostatnio zainteresowałam się tworzeniem kwiatów. :)
To pewnie z powodu tęsknoty za żywymi. Tylko moje pozostają ciągle w zimowej kolorystyce.





A może to potrzeba "zasuszenia", utwalenia czegoś na dłuższy czas? Nie wiem. Dziwny czas to pokaże.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

To nie Mars ani Wenus tylko Saturn ja Ci mówię;) Piękna ta włóczka pofarbowana w Chile, ciekawa jestem bardzo, co z niej powstanie..
Pozdrowienia:)
Gosia