12.28.2009

Lubię...

Lubię coś robić i jednocześnie myśleć skojarzeniami. Wtedy wiem, że moja praca ma jakąś duszę. Staje się dla mnie nie tylko splątaną szydełkiem lub drutami nicią, jest też cząstką wspomnień.
Wyjaśniam o co chodzi.
Zdarza się, że pewnego dnia (rano, w południe lub wieczorem) przypomina mi się jakaś dawno przeczytana książka lub jakiś film i jest to tak silne wspomnienie, że natychmiast odnajduję nastrój jaki towarzyszył mi w czytaniu lub oglądaniu. Kupuję wtedy włóczkę i robię coś, a w głowie mam wspomnienia. W takich sytuacjach niemal od początku pracy mam już nazwę dla mojego kolejnego dzieła. Oczywiście jest to nazwa konkretnie związana z danym filmem lub konkretną książką.
Tak było w przypadku „Melanżu” i „Słodkiej Lili z Bourani”. Mitenki robiłam myśląc o „Diunie” – książce i filmie (ale tej starszej wersji z 1984 roku).



Natomiast mankieciki stworzyłam mając w głowie „Maga” Johna Fowles’a.
Tak najbardziej lubię pracować ponieważ wtedy wszystko jakby się samo robiło. Jak w Harrym Potterze – magiczne druty pani Weasley, które same robią sweterki. Ja tylko siedzę i wspominam przeczytaną kiedyś książkę.