5.22.2012

Delikatność i jej przeciwieństwo

Od kilku dni zajmuje mnie zjawisko delikatności i jej przeciwieństwa.
Delikatność wiatru, delikatność myśli, muzyki, tkaniny, chwili, delikatność mojego ciała, delikatność uczuć. Czy można delikatnie dać znać komuś, że jest idiotą? Chyba nie. Ostanio nie byłam delikatna.
Delikatnie traktuję siebie. Medytuję i to daje mi poczuć i zobaczyć, że świat ma nowe barwy, dźwięki i smak. Podczas medytacji mój świat wyludnia się i zapełnia idealnym spokojem, równowagą i jasną zgodą ze sobą. Dobrze, że tak się dzieje, bo kiedy ostanio spróbowałam spełnić małe marzenie, dostałam po nosie. Na szczęście ta konstrukcja świata i rzeczywistości, którą sobie stworzyłam nie pozwoliła mi pogrążyć się w kolejnej fali rozpaczy i smutku. Przyjęłam to jak coś, co musiało się wydarzyć i jeśli tak się stało, to znaczy, że powinnam skorzystać z tkwiącej w tym mądrości. Skorzystałam. Pożegnałam się z kimś, o kim do tej pory myślałam, że nigdy nie będę w stanie przestać go kochać. I choć starałam się pożegnać delikatnie, chyba nie bardzo mi to wyszło. Co prawda ta moja wielka miłość postąpiła ze mną bardzo niedelikatnie. Pewnie nie zauważył, gdy mnie miażdżył opowieściami o swoim związku, o którym nie miałam pojęcia. Nie chcę się usprawiedliwiać. Może powinnam być bardziej dosadna, może wprost przeciwnie, bardziej delikatna i milczeć, dać się miażdżyć. Nie wiem.

Szkoda mi tej starej miłości, ale gdy niedelikatnie poinformowałam go, że nie zobaczymy się już nigdy, moja miłość rozwiała się jak dym. Czuję się lekka. Słucham koncertów smyczkowych Bacha.
Z tej mojej niedelikatności powstało coś nowego. I najdziwniejsze dla mnie jest to, że nie czuję pustki, która zawsze towarzyszyła mi w takich sytuacjach. Pustki, która była tak czarna i bezdenna, że nie dała się niczym zapełnić. Wprost przeciwnie! Czuję się jakby wypełniona czymś nowym, dobrym, ciepłym. I jednocześnie pięknym i delikatnym.
Chciałabym zrozumieć co się stało, bo to dla mnie absolutnie nowe zjawisko. W każdym związku trzeba dać krok do przodu co jakiś czas, bo inaczej wszystko gnije. Ja jestem w związku ze sobą i właśnie dałam krok do przodu. Otrząsnęłam się z przegniłych marzeń, wyobrażeń, pustych nadziei i stoję na szerokiej, jasnej drodze.

Frank Herbert w "Diunie" napisał: "Początek to chwila bardzo delikatna, gdyż z wielką starannościa trzeba wyważyć wszystkie proporcje." Idąc za tą myślą powiedziałabym, że początki i końce to chwile delikatne. Nie bardzo udało mi się do końca wyważyć proporcje, mam z tym problem nie tylko w tak ważnych chwilach, ale i na co dzień. Jednak w konsekwencji delikatnie wyszłam z niedelikatnej sytuacji.