10.21.2009

Pada...

Pogoda jesienna. Siąpi. Jak ja to lubię! :)
Tak fajnie się wtedy siedzi i robi coś na szydełku czy drutach słuchając... na ten przykład "Potopu". Gdy Kmicic ratuje Sorokę przed wbiciem na pal, przechodzą mnie dreszcze.
Mam jakieś uczucie, że to co robię jest jakieś beznadziejne, brzydkie, że jedyną osobą, której się to podoba, jestem ja. Czyli, że wszystko w normie, bo całe życie tak mam. Nie powinnam się zatem niczym martwić. Ha, ha, ha...
Przed chwilą dostałam niespodziewanego, bardzo miłego maila z domu. Wzruszyłam się i chciałabym zapamiętać te chwilę. Tak na zaś.
Mam ostatnio sporo zamówień na mitenki i pojawił się problem. Nigdy nie potrafiłam określić wartości rzeczy, które robię i teraz owszem, chętnie podejmuję się wykonania, ale jak przychodzi do określenia ceny to się czuję tak głupio, że najchętnej oddałabym wszystko za darmo żeby mieć spokojne sumienie. A jak już wezmę jakaś kasę, to potem dwa dni chodzę struta, że wzięłam za dużo i że taka świnia ze mnie pazerna.
Ech... Czemu ja nie mogę być w interesach po prostu zimna jak sopel lodu?!



1 komentarz:

Danka M. pisze...

Jakie piękne mitenki! Bajeczne!
A z wycenieniem i sprzedaniem swoich wyrobów mam tak samo ... no cóż, to też trzeba umieć robić ... i to na ,,zimno,,.
Pozdrawiam:)