6.07.2012

Obfitość, jaśmin i truskawki

Ostatnio myślę o obfitości, o kwitnieniu, soczystości i to nie tylko w kontekście przyrodniczym.
A może właśnie dzięki temu przyrodniczemu wymiarowi owa soczystość przeniknęła także do mojej podświadomości i teraz wyczuwam ją nawet siedząc w pracy, gdy pada deszcz, gdy świeci słońce, gdy jest chłodno, gdy jest ciepło, gdy jadę do pracy, gdy z niej wracam. Dostrzegam ją wszędzie, przenika mnie
i napawa spokojem. I do tego zapach... Wspaniały, głęboki, słodki, narkotyzujący i niemal transowy zapach kwitnących jaśminów.
Tegoroczny przełom maja i czerwca, to zdecydowanie mój czas. Okraszam to wszystko zapachem i barwą dojrzałych truskawek.
Nie umiem jednak tego wszystkiego opisać. Tej zielono-srebrnej mgiełki o poranku, która tak cudownie wprowadza mnie w soczystość dnia. I radości, że jest siódma rano, że pachnie świeżo zaparzona kawa, że (w zależności od pogody) jest chłodno i wilgotno, lub zapowiada się ciepły, słoneczny dzień.
Chce mi się śpiewać o tym deszczu, o słońcu, o jaśminie i truskaw- kach.

Obfitość w okolicach mojego miejsca pracy:













Transowy jaśmin rosnący przy kuchennym oknie:
















Ostatnio z moją czternastoletnią Niunią pławimy się w truskawkach. Najchętniej pochłaniamy je au naturel, lub w domowym jogurcie - jogurcie hand made, można by powiedzieć:

Brak komentarzy: