3.02.2010

Szlachetna włóczka - szlachetną rozrywką.

Wczoraj przyszła do mnie paczka z włóczką.
Strasznie lubię takie zaplanowane niespodzianki. Niezaplanowane też lubię, ale podchodzę do nich z większą ostrożnością. Chyba jestem pod tym względem zdeterminowana moim znakiem zodiaku.
Co do włóczki to wybrałam szlachetne wełny, dwie z nich cienkie jak pajęczynka - alpaka i wełna z merynosów. Zaspokoiło to moje dwie perwersje: jakość i "cienkość".



Od razu zapragnęłam coś zacząć robić, ale wymagało to ode mnie wykazania się umiejętnością perswazji w sprawie dotyczącej pomocy w nawinięciu nici z motka na kłębek. Moje nieudane próby z nóżkami taboretu i mniej lub bardziej demonstracyjne okazywanie, że wyżej wymienione nie nadają się do tej skomplikowanej czynności, wzbudziły litość i radosną chęć niesienia pomocy.



Włóczka ma długość ok. 1700m i po jakimś czasie nastąpiło nieuchronne zmęczenie materiału.



Na szczęście sprawa została doprowadzona do końca i mam pierwszy motek.
Tak naprawdę, to nie musiałam prosić o pomoc. :) I za to właśnie jestem wdzięczna. Za zrozumienie i akceptację tego nicianego odlotu też.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Zapewne słuchał "Miserere mei Deus", bo na pewno nie "Dies irae" :) Ależ Ty masz szczęście Moniko, i to pod ręką...